Wielki turniej cz
1
Wczorajsza sesja
Tak jak pisałem w pierwszym moim wpisie,
będę także spisywał tutaj rozgrywki, w których brałem udział. Ostatnie dwie
sesje prowadził mój przyjaciel Tomek, któremu nie omieszkam, udał się drugi
epizod swojej kampanii. Opiszę czego się spodziewałem, nie spodziewałem, co mi
się spodobało, co mnie zdegustowało itp. Żeby tekst nie wyglądał na wyrwany ze
środka przygody, po prostu opiszę także pierwszą część.
Krótki wstęp
Graliśmy na silniku własnego RPGa, który
cały czas wymaga poprawek. W trakcie rozgrywki często zdarza się, że przygoda
zostaje na moment przerwana i poprawiamy podczas sesji niektóre błędy. Nie jest
to w pełni profesjonalne, ponieważ powinniśmy najpierw sesje skończyć, jednak
uzgodniliśmy, że gdybyśmy mieli czkać z poprawkami wyleciałoby nam z głowy co
należy naprawić.
Drużyna BG(bohaterów graczy) składała się
z:
Mortora, lekko głupkowatego Nalanara
(jest to stworzony przez nas podgatunek, rasy z uniwersum „The Elder Scrolls”,
khajiita, która jest formą humanoidalnej pumy) nożownika. Jest on młodym kotem
o złotych oczach i mimo czarnej sierści posiada on białą plamkę pod pachą.
Stanisa, krzepkiego, ale już podstarzałego
człowieka, o siwych włosach i zielonych oczach. Miłujący swój potężny
dwuręczny miecz.
Lenny'iego, posługującego się lekką kuszą
i długim mieczem człowieka. Ma krótkie brązowe włosy oraz zielone oczy.
Harona, Halvira ( rasa stworzona przez
ludzi. Mają służyć za idealnych łowców czarownic i zabójców, wykorzystywanych
przez bogate strefy do swoich celów, pochodzi z uniwersum RPG którego
tworzymy), któremu udało się wyrwać ze swojego poprzedniego życia. Uwielbia
strzelanie z łuku.
Mistrz gry (Tomek) opowiedział całej
drużynie, jak to pewien kupiec najął nas i drużynę innych najemników do
eskortowania swojego wozu podczas podróży. Za to zadanie mieliśmy dostać dwa
kamienie szlachetne. Pierwszy na początku, a drugi zaś wracając do miasta.
Podróż chyliła się ku końcowi,
znajdowaliśmy się już tylko kilka godzin szybkiego marszu od miasta do którego
mieliśmy doprowadzić kupca. Nastał wieczór, słońce chyliło się ku zachodowi.
Nasz najemca Hanson, który powoził wóz ze swym dobytkiem oznajmił, że
zatrzymamy się nie daleko. Wskazał na wysokie kamienie, leżące na polanie.
Razem z kupcem było nas siedmiu. Prócz naszej drużyny przy eskorcie pomagała
jeszcze grupka najemników. Podzieliliśmy się na 3- osobowe grupy. Jedni z nas
poszli zapolować, drudzy znaleźć chrust na opał, a Hanson przygotowywał sobie w
tym czasie posłanie.
Rozpaliliśmy ognisko, i upiekliśmy nad nim
sarnę, którą udało się złapać jednemu z naszych kompanów. Robiło się coraz
później, ustaliliśmy warty razem z innymi najemnikami, tak aby zawsze na warcie
były dwie osoby, po jednej z naszych kompani. Na warcie Mortora, najemnik wstał
i powiedział, że idzie na obchód. Po chwili Khajiit dostał czymś w głowę i
stracił przytomność. Haron został ogłuszony podczas snu. Na szczęście Stanisa i
Lennego zbudził wrzask. Był to krzyk kupca, któremu Sławoj (dowódca najemników)
wypruwał właśnie flaki. Tuż obok niego stał inny najemnik, przyglądając się z
uśmiechem. BG zerwali się na nogi i automatycznie wyciągnęli broń. Przeciwnicy
zaatakowali. Mortor i Haron nie mogli się wybudzić. Stanis pierwszym swoim
atakiem rozciął niższego przeciwnika w pół, a Lenny ugiął się i zemdlał pod
wpływem kilku trafionych ciosów Sławoja. Walka ludzi trwała chwile, po czym
Stanis oberwał w głowę, od kogoś z tyłu i padł na ziemię jak kłoda.
BG wstali rano, zebrali swoje rzeczy,
spostrzegli się, że brakuje im jednego z kryształów. Postanowili ścigać
oprychów i zemścić się. Stanis złapał trop i doprowadził nas pod bramy dużego
miasta, w którym nie dało się już iść po śladach. Zapytaliśmy strażnika
stojącego przy bramie, czy nie widział tych ludzi. Nie udzielił konkretnej
odpowiedzi natomiast naprowadził nas na ich trop opowiadając o turnieju, w
którym, biorący udział potrzebują klejnotu. Nieprzyjaciele musieli być blisko, zaciekawił
nas jednak turniej i poprosiliśmy o więcej szczegółów. Po otrzymaniu informacji
udaliśmy się do karczmy, aby odpocząć i sprawdzić, czy przypadkiem nie ma w
niej Sławoja i bandy. W karczmie na piętrze siedziały te oprychy pijąc piwo,
jednakże miast trzech było ich sześciu. Na dole siedziało dwóch strażników
miejskich, opowiedzieliśmy im co zaszło zeszłej nocy. Jeden z nich wstał
niechętnie i poprawił pas. Westchną i wytłumaczył nam, że mimo tego iż mają
przerwę postarają się pomóc. Weszliśmy po schodach i po krótkiej rozmowie
pełnej kłamstw Lenny nie wytrzymał i wyciągnął kusze. Jeden ze strażników
pobiegł po komendanta, a gdy ten przybył, rzekł, że dowody są nie wystarczające
i żebyśmy sobie odpuścili, a zadośćuczynienia szukali na turnieju. Udaliśmy się
więc na zapisy, gdzie poznaliśmy ciekawą personę. Był to gnom, o dziwnych
magicznych zdolnościach. Siedział przy stole, przy którym przyjmował
zgłoszenia. Na około niego latały narzędzia, a gdy chciał z pleców wyrastały mu
macki stworzone z magii, które poruszały unoszącymi się przedmiotami. Elias
zapisał nas do turnieju, pod nazwą "Durak team", także
poinformował o spotkaniu informacyjnym. Sprawdzając przy tym jakość
klejnotu za pomocą dziwnego sprzętu.
Ciąg
dalszy nastąpi...
Podsumowanie
Pomysł na przygodę jest lekko oklepany. Mimo to dobrze rozegrany, potrafi
być bardzo przyjemny. W pierwszą część przygody grało mi się dobrze.
+ Prowadząc historię, mistrz gry nie zapominał o rzeczach takich jak
zaspokajanie głodu i pragnienia, czy przyśpieszaniu i zwalnianiu akcji.
+Każdy BN (bohater niezależny), którego stworzył był inny, nie było postaci
która się powtórzyła. Napotkane przez bohaterów osoby, posiadały inne głosy i
różne usposobienia.
+Dokładne opisywanie postaci, co jednocześnie nie zanudzało graczy.
-Była to sesja nocna rozgrywana w godzinach od 22:30-2:00, jeden z graczy
przyszedł naprawdę późno, o 20 gdy większość była już gotowa, gracz zadzwonił i
poinfomował nas, że się spóźni. Nie jest to wina Bajarza, ale tyczy się to
spotkania. Ogólnie minusem spotkań w nocy jest to, że gracze nie myślą trzeźwo
i tak też było w przypadku tej osoby. Dlatego jeżeli zamierzacie kiedykolwiek
grać sesje nocne, zaczynajcie około godziny 18, ewentualnie 20.
Zapowiada się ciekawie: :D Z niecierpliwością czekam na kolejną sesje :)
Tak jak pisałem w pierwszym moim wpisie,
będę także spisywał tutaj rozgrywki, w których brałem udział. Ostatnie dwie
sesje prowadził mój przyjaciel Tomek, któremu nie omieszkam, udał się drugi
epizod swojej kampanii. Opiszę czego się spodziewałem, nie spodziewałem, co mi
się spodobało, co mnie zdegustowało itp. Żeby tekst nie wyglądał na wyrwany ze
środka przygody, po prostu opiszę także pierwszą część.
Krótki wstęp
Graliśmy na silniku własnego RPGa, który
cały czas wymaga poprawek. W trakcie rozgrywki często zdarza się, że przygoda
zostaje na moment przerwana i poprawiamy podczas sesji niektóre błędy. Nie jest
to w pełni profesjonalne, ponieważ powinniśmy najpierw sesje skończyć, jednak
uzgodniliśmy, że gdybyśmy mieli czkać z poprawkami wyleciałoby nam z głowy co
należy naprawić.
Drużyna BG(bohaterów graczy) składała się
z:
Mortora, lekko głupkowatego Nalanara
(jest to stworzony przez nas podgatunek, rasy z uniwersum „The Elder Scrolls”,
khajiita, która jest formą humanoidalnej pumy) nożownika. Jest on młodym kotem
o złotych oczach i mimo czarnej sierści posiada on białą plamkę pod pachą.
Stanisa, krzepkiego, ale już podstarzałego
człowieka, o siwych włosach i zielonych oczach. Miłujący swój potężny
dwuręczny miecz.
Lenny'iego, posługującego się lekką kuszą
i długim mieczem człowieka. Ma krótkie brązowe włosy oraz zielone oczy.
Harona, Halvira ( rasa stworzona przez
ludzi. Mają służyć za idealnych łowców czarownic i zabójców, wykorzystywanych
przez bogate strefy do swoich celów, pochodzi z uniwersum RPG którego
tworzymy), któremu udało się wyrwać ze swojego poprzedniego życia. Uwielbia
strzelanie z łuku.
Mistrz gry (Tomek) opowiedział całej
drużynie, jak to pewien kupiec najął nas i drużynę innych najemników do
eskortowania swojego wozu podczas podróży. Za to zadanie mieliśmy dostać dwa
kamienie szlachetne. Pierwszy na początku, a drugi zaś wracając do miasta.
Podróż chyliła się ku końcowi,
znajdowaliśmy się już tylko kilka godzin szybkiego marszu od miasta do którego
mieliśmy doprowadzić kupca. Nastał wieczór, słońce chyliło się ku zachodowi.
Nasz najemca Hanson, który powoził wóz ze swym dobytkiem oznajmił, że
zatrzymamy się nie daleko. Wskazał na wysokie kamienie, leżące na polanie.
Razem z kupcem było nas siedmiu. Prócz naszej drużyny przy eskorcie pomagała
jeszcze grupka najemników. Podzieliliśmy się na 3- osobowe grupy. Jedni z nas
poszli zapolować, drudzy znaleźć chrust na opał, a Hanson przygotowywał sobie w
tym czasie posłanie.
Rozpaliliśmy ognisko, i upiekliśmy nad nim
sarnę, którą udało się złapać jednemu z naszych kompanów. Robiło się coraz
później, ustaliliśmy warty razem z innymi najemnikami, tak aby zawsze na warcie
były dwie osoby, po jednej z naszych kompani. Na warcie Mortora, najemnik wstał
i powiedział, że idzie na obchód. Po chwili Khajiit dostał czymś w głowę i
stracił przytomność. Haron został ogłuszony podczas snu. Na szczęście Stanisa i
Lennego zbudził wrzask. Był to krzyk kupca, któremu Sławoj (dowódca najemników)
wypruwał właśnie flaki. Tuż obok niego stał inny najemnik, przyglądając się z
uśmiechem. BG zerwali się na nogi i automatycznie wyciągnęli broń. Przeciwnicy
zaatakowali. Mortor i Haron nie mogli się wybudzić. Stanis pierwszym swoim
atakiem rozciął niższego przeciwnika w pół, a Lenny ugiął się i zemdlał pod
wpływem kilku trafionych ciosów Sławoja. Walka ludzi trwała chwile, po czym
Stanis oberwał w głowę, od kogoś z tyłu i padł na ziemię jak kłoda.
BG wstali rano, zebrali swoje rzeczy,
spostrzegli się, że brakuje im jednego z kryształów. Postanowili ścigać
oprychów i zemścić się. Stanis złapał trop i doprowadził nas pod bramy dużego
miasta, w którym nie dało się już iść po śladach. Zapytaliśmy strażnika
stojącego przy bramie, czy nie widział tych ludzi. Nie udzielił konkretnej
odpowiedzi natomiast naprowadził nas na ich trop opowiadając o turnieju, w
którym, biorący udział potrzebują klejnotu. Nieprzyjaciele musieli być blisko, zaciekawił
nas jednak turniej i poprosiliśmy o więcej szczegółów. Po otrzymaniu informacji
udaliśmy się do karczmy, aby odpocząć i sprawdzić, czy przypadkiem nie ma w
niej Sławoja i bandy. W karczmie na piętrze siedziały te oprychy pijąc piwo,
jednakże miast trzech było ich sześciu. Na dole siedziało dwóch strażników
miejskich, opowiedzieliśmy im co zaszło zeszłej nocy. Jeden z nich wstał
niechętnie i poprawił pas. Westchną i wytłumaczył nam, że mimo tego iż mają
przerwę postarają się pomóc. Weszliśmy po schodach i po krótkiej rozmowie
pełnej kłamstw Lenny nie wytrzymał i wyciągnął kusze. Jeden ze strażników
pobiegł po komendanta, a gdy ten przybył, rzekł, że dowody są nie wystarczające
i żebyśmy sobie odpuścili, a zadośćuczynienia szukali na turnieju. Udaliśmy się
więc na zapisy, gdzie poznaliśmy ciekawą personę. Był to gnom, o dziwnych
magicznych zdolnościach. Siedział przy stole, przy którym przyjmował
zgłoszenia. Na około niego latały narzędzia, a gdy chciał z pleców wyrastały mu
macki stworzone z magii, które poruszały unoszącymi się przedmiotami. Elias
zapisał nas do turnieju, pod nazwą "Durak team", także
poinformował o spotkaniu informacyjnym. Sprawdzając przy tym jakość
klejnotu za pomocą dziwnego sprzętu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz